Święta, święta i po świętach...
W tym roku jakieś bardzo specyficzne były święta mam takie wrażanie+ spóźniony śnieg. Hmm.. Ciekawie było na pewno.
Przed świętami jak chyba każdy zaczałam planować prezenty dla bliskich. Tyle, że akurat myślałam o nich już przed świętem zmarłych, na które już wtedy miałam coś zrobić, ale koniec końców mi nie wyszło. Ale.. tak ogólnie... O czym to ja mówię? Już Wam wszystko tłumaczę.
Zawsze marzyłam o świętach wręcz z bajki. O pięknie przystrojonym domu, ogródku no i oczywiście te drzwi. Na drzwiach tych pięknie przystrojonych domów zawsze wiszą piękne wianki. Zawsze o takich wiankach marzyłam ale jakoś zawsze było mi żal kasy, ale od kiedy rękodzieło to dla mnie nowy rodzaj pracy a zarazem odpoczynku, doszłam do wniosku, że sama takie zrobię. Przecież teraz to już nic trudnego No właśnie! TRUDNEGO! To właśnie spowodowało, że nie dałam rady zrobić wianków już na święto zmarłych, żeby nie wydawać wielkich pieniędzy na badziewne ozdoby w sklepikach przycmentarnych. Myślałam właśnie, że zrobienie wianku nie jest trudne i przyznaję, że akurat tutaj się nie pomyliłam. Problemem jest zebranie wszystkich ozdób, wiklinowych wianków, gałęzi, szyszek, orzechów. I w taki oto sposób nie zdążyłam na 11 listopada, ale za to na Boże Narodzenie już się udało. Zaczęłam od szukania baz pod wianki. Wstępnie miały to być bazy wiklinowe białe, ale jakoś portfel zamykał jak tylko próbowałam takie kupić. Potem zaś umówiłam się ze znajomym na wyjście po towar do lasu :P Po gałęzie od choinek, szyszki itd. Tyle, że... Kiedy już dzień ten się zbliżał to i ja i on się rozchorowaliśmy, a potem już nie było czasu. I w taki właśnie sposób nieco ochłonęłam z pomysłu wianków. Całe szczęście ratunek przyszedł w porę i znajomy ogarnął 2 wielkie wiadra z gałęzi różnych iglaków i nie tylko + dostałam jeszcze szyszki. Nie tylko takie małe, których wszędzie w okół jest od groma, ale również takie duże, wielkości mojej dłoni, które posiadały kolce na całej swojej powierzchni :P Wspaniała rzecz :P Kiedy już zdobyłam bazy, trzeba było się zabrać za te przeklęte bombki. A cze,mu przeklęte? Bo nigdzie nie dostanie się teraz szklanych malutkich 2 cm bombek w przystępnej cenie. Byłam w każdym sklepie. Nawet odwiedziłam hurtownie na Puckiej, Skończyło się na tym, że aby zamawiać z internetu było już za późno. Zakupy skończyły się w Pepco, w 2 hurtowniach, sklepie Deco-hobby na Abrahama i w obi. I to musiało starczyć. Bazami były styropianowe koła, które były pomalowane na kolor w jakim miał być zrobiony wianek i tak oto:
Zaczęłam od wianka do naszego domu. Motyw kolorystyczny? PO prostu ma być świątecznie, a to oznacza 3 podstawowe kolory: zielony, czerwony i złoty. Zaczęłam od styropianowego kółka, gałęzi świerku i nie tylko na całym przebiegu, potem ostrokrzew, kilka szyszek, urocze pomarańczowe coś, następnie kule, bombki i te inne bzdety.
Przed świętami jak chyba każdy zaczałam planować prezenty dla bliskich. Tyle, że akurat myślałam o nich już przed świętem zmarłych, na które już wtedy miałam coś zrobić, ale koniec końców mi nie wyszło. Ale.. tak ogólnie... O czym to ja mówię? Już Wam wszystko tłumaczę.
Zawsze marzyłam o świętach wręcz z bajki. O pięknie przystrojonym domu, ogródku no i oczywiście te drzwi. Na drzwiach tych pięknie przystrojonych domów zawsze wiszą piękne wianki. Zawsze o takich wiankach marzyłam ale jakoś zawsze było mi żal kasy, ale od kiedy rękodzieło to dla mnie nowy rodzaj pracy a zarazem odpoczynku, doszłam do wniosku, że sama takie zrobię. Przecież teraz to już nic trudnego No właśnie! TRUDNEGO! To właśnie spowodowało, że nie dałam rady zrobić wianków już na święto zmarłych, żeby nie wydawać wielkich pieniędzy na badziewne ozdoby w sklepikach przycmentarnych. Myślałam właśnie, że zrobienie wianku nie jest trudne i przyznaję, że akurat tutaj się nie pomyliłam. Problemem jest zebranie wszystkich ozdób, wiklinowych wianków, gałęzi, szyszek, orzechów. I w taki oto sposób nie zdążyłam na 11 listopada, ale za to na Boże Narodzenie już się udało. Zaczęłam od szukania baz pod wianki. Wstępnie miały to być bazy wiklinowe białe, ale jakoś portfel zamykał jak tylko próbowałam takie kupić. Potem zaś umówiłam się ze znajomym na wyjście po towar do lasu :P Po gałęzie od choinek, szyszki itd. Tyle, że... Kiedy już dzień ten się zbliżał to i ja i on się rozchorowaliśmy, a potem już nie było czasu. I w taki właśnie sposób nieco ochłonęłam z pomysłu wianków. Całe szczęście ratunek przyszedł w porę i znajomy ogarnął 2 wielkie wiadra z gałęzi różnych iglaków i nie tylko + dostałam jeszcze szyszki. Nie tylko takie małe, których wszędzie w okół jest od groma, ale również takie duże, wielkości mojej dłoni, które posiadały kolce na całej swojej powierzchni :P Wspaniała rzecz :P Kiedy już zdobyłam bazy, trzeba było się zabrać za te przeklęte bombki. A cze,mu przeklęte? Bo nigdzie nie dostanie się teraz szklanych malutkich 2 cm bombek w przystępnej cenie. Byłam w każdym sklepie. Nawet odwiedziłam hurtownie na Puckiej, Skończyło się na tym, że aby zamawiać z internetu było już za późno. Zakupy skończyły się w Pepco, w 2 hurtowniach, sklepie Deco-hobby na Abrahama i w obi. I to musiało starczyć. Bazami były styropianowe koła, które były pomalowane na kolor w jakim miał być zrobiony wianek i tak oto:
Zaczęłam od wianka do naszego domu. Motyw kolorystyczny? PO prostu ma być świątecznie, a to oznacza 3 podstawowe kolory: zielony, czerwony i złoty. Zaczęłam od styropianowego kółka, gałęzi świerku i nie tylko na całym przebiegu, potem ostrokrzew, kilka szyszek, urocze pomarańczowe coś, następnie kule, bombki i te inne bzdety.
Wianek, ponieważ od razu by był skradziony, gdyby się go powiesiło na drzwiach wejściowych, wisi na drzwiach w pokoju gościnnym.
Dodatkowo, co różni ten wianek od innych, po bokach udało mi się poprzyczepiać gałązki wiśni oraz zapachowe suszki, dzięki czemu pięknie pachnie i nadaje słodki waniliowy aromat w mieszkaniu :))
W następnej kolejności poszła mała baza styropianowa i w taki sposób powstało to oto cudo.
Ten wianek jest mniejszy, lecz dzięki temu idealnie pasował na nasz stół wigilijny.
Następnie przyszła pora na wianki dla innych. Jako kolor przewodni, wybrałyśmy taki, który idealnie będzie pasował do mieszkania i tak oto pierwszy powstał biały. Nie podobał mi się pomysł, aby białe ozdoby i bombki były na zielonej bazie więc nieco podśnieżyłam choineczki. To akurat dużo problemów mi spowodowało, albowiem bo godzinie schnięcia, nadal śnieg się zcierał z igiełek, więc bawiłam się dodatkowo z lakierem, który niestety część zmył, a potem znów nanosiłam śnieg, :P Także rada dla Was. Jeśli chcecie lakierować śnieg w sprayu, odczekajcie dobrą dobę :) Kiedy już wystarczająco się uspokoiłam, żeby dokończyć pracę, ułożyłam wszystkie gałązki, gruszki, kule itd. OO... właśnie. w OBI znalazłam wspaniałą rzecz: białe( i nie tylko) gruszki styropianowe na drucikach, obsypane brokatem. Na serio. Tak się w nich zakochałam, że od razu wzięłam do koszyka, tylko potem jak sprawdziłam cenę, oddałam inne kolory i zostawiłam tylko białe :P Osobiście spodobały mi się strasznie dlatego też nawsadzałam ich tam trochę. Zdjęcie było robione przed założeniem wstążeczek do zawieszenia i bez kokardy, a wierzcie mi, że strasznie żałuję, że już nie dałam rady zrobić jeszcze kilku zdjęć :)
Ponieważ skończyły mi się koła styropianowe, zrobiłam wianek na grób. Aby go nie skradziono, zrobiony został z tych tańszych elementów, ale według mnie i tak jest fajny :)
I na koniec ostatni: złoty wianek. Z tym przyznaję, że szłam na całość. Chciałam aby był tzw. bogaty :P Także zabawa ze złotą farbą w sprayu była konieczna i udana. W tym przypadku akurat przejechałam jeszcze sprayem całą bazę, aby te igiełki jednak nie wyglądały tak smutno.
Chciałam jeszcze pokazać Wam nowe kartki, ale niestety zbiła mi się żarówka od lampy i niestety nie dałam rady dzisiaj zrobić zdjęć. Ogólnie to wiedziałam, że kiedyś to się stanie, tylko szkoda, że teraz. :(
Komentarze
Prześlij komentarz